sobota, 6 grudnia 2014

Op. 9 - Caroline

To ON. 

Jestem całkowicie pewna, że osobą, która pomogła mi ocalić to dziecko jest Klaus. Sposób w jaki objął maleństwo ...
To dziecko jest jego?! To niemożliwe ...
Mam ochotę się do nich uśmiechnąć. Tak.
Uśmiechnąć. Do ostatnich osób, które widzą mnie żywą. Może sprostuję : które widzą mnie na wpół umarłą. Przed końcem zauważam, że Klaus próbuje coś temu zaradzić. Strasznie się miota. Chce mi się płakać, kiedy widzę jak nieporadnie, z dzieckiem na rękach, próbuje mnie ożywić. Klęka i próbuje wszystkiego. Zaczynając od tych najbardziej możliwych i realnych opcji: poi me ciało swoją krwią. Na 2 sekundy opada na stopy i czeka. Kiedy widzi, że nic nie dała jego pierwotna umiejętność dostaje szału. Nie fizycznego, bo rusza się dalej spokojnie by nie urazić dzieciątka, tylko psychicznego. W jego oczach płonie złość, a przede wszystkim strach przed utratą. I właśnie tu jestem zaskoczona. Tak samo jak wcześniej o dziecko, boi się teraz o mnie. Dalej robi już tylko głupoty. Potrząsa mą głową, sprawdza puls naciskając nadgarstek. Kiedy tego nie napotyka nachyla głowę do moich ust. Sprawdza oddech. Zupełnie nie wie co robić. Zresztą też nie wiedziałabym jak się w takiej sytuacji zachować.
Może najlepiej się pogodzić?
Bo już odeszłam.
- Nie wrócę Klaus! - krzyczę bezgłośnie w jego stronę i wtedy zauważam, że patrzę na niego, na dziecko i ... na mnie z zupełnie innej perspektywy. Nie jestem już w ciele. Stoję kawałek od odgrywającej się tragedii. Strasznie jest oglądać swoją śmierć. Widzę, że Klaus próbuje nawet ugryzień. Naoglądał się pewnie ,,Zmierzchu,, - myślę głupio. Nie wiem skąd ma tą siłę. Jestem pewna, że wie, że to już nic nie da. Chyba tylko resztka nadziei pcha go do tego wszystkiego.
Kiedy ten próbuje na moim ciele innych metod przypominam sobie dlaczego się tu znalazłam.
Chciałam odetchnąć od Eleny? Nie, chyba nie. To co zrobiła było tylko okazją do ucieczki. Chwilową odskocznią od problemów, które od dłuższego czasu spoczywały tylko na moich ramionach. Gdyby mnie tu nie było ... Co Caroline?! Myślisz w tej chwili jak tchórz! - krzyczę, a dźwięk rozchodzi się tylko w moim wymiarze. Nikt inny nie słyszy mojego monologu. Klęczę przy obrazku szamocącego się mężczyzny z dzieckiem. Zaczynam płakać.
- Cieszę się, że to zrobiłam! Słyszysz?! - swój niemy krzyk kieruję w jego stronę.
On jakby słysząc moją wypowiedź zaczął wreszcie mówić.
- Przecież bym sobie poradził. Obserwowałem ciebie i ją. - patrzy chwilę na niemowlę, później kontynuuje podjętą przed chwilą kolejną próbę. - Tak mnie zaskoczyłaś tym, że wtedy wybiegłaś, że przez chwilę nie wiedziałem co robić. - rozmazuje łzy ręką. - Za późno wybiegłem. To mój błąd. Zginęłaś przeze mnie!
Zaciska pięści. Wypowiadając ostatnie słowa prawie łka. Wtedy też przestaje o mnie walczyć. Siada bezradnie obok ciała. Pustej mnie, która wygląda teraz jak poszarzała i popękana skorupa.
- To nie prawda! - płaczę i podchodzę do Klausa.
Kiedy chce oprzeć się o jego plecy przeszywa mnie niespodziewany ból.
Oszałamiający.
Okazuje się, że trafiam dłonią na pewnego rodzaju barierę. Granicę, która oddziela dwa światy: żywych i umarłych. Momentalnie chowam rękę i oddalam się nieco od widocznej teraz niebieskawej powłoki. Coś w moim wnętrzu szarpie mnie w przeciwnym kierunku. Kiedy się odwracam widzę ciemność. Czarną otchłań i studnię bez dna. Chcę ponownie widzieć Klausa, niemowlę i zmarłą mnie, lecz kiedy się obracam moim oczom ukazuje się ta sama dziura. Zaczynam się kręcić. Chcę sprawdzić czy obecny stan otacza mnie ze wszystkich stron. Panika ogarnia mojego ducha, kiedy orientuję się, że tak właśnie jest. Okazuje się, że grunt pod nogami też znikł. Stoję zawieszona w pustce.

Coś przeczuwam.
To ból. Niewidzialny pędzi w moim kierunku ze wszystkich stron tej czarnej otchłani. Jest tu tak obecny i namacalny, że wiem nawet kiedy we mnie uderzy. Jest już blisko...

Uderza. Wtapia się i wlewa w każde miejsce mojego ducha. Bije w każde złe i okrutne zdarzenie jakie mnie spotkało. Myślałam, że wszystko co najgorsze już minęło. Sądziłam, że myśl o śmierci i swąd moich własnych zwęglonych zwłok były najgorsze. Okazały się one tylko początkiem katuszy jakie teraz zaczynałam odczuwać.
Ból był nie do zniesienia.
Mój duch próbował z nim walczyć. Niestety, nie trwało to więcej niż 3 minuty. Potem raz po raz zapadałam się w ciemność. Miałam wtedy okazję odpocząć. Na sekundę usuwało to ten piekielny ból.
Właśnie!
Czy tak wygląda piekło? Bez demonów i ich króla? Bez lawy, siarki i dymu? Tylko ból?
Sam ból? To okropne. Byłam przygotowana na coś zupełnie innego. Niewyobrażalnie wolałabym teraz klęczeć przed panem piekieł i wypełniać jego najokrutniejsze rozkazy, niż tkwić zawieszona tu - w pustce - rażona raz po raz dawkami bólu. Jest zbyt silny bym mogła ruszyć nawet palcem. Przegrałam z nim. Moja głowa stała się ciężka, ręce opadły i wkrótce nie czułam już całej siebie. Nie potrafiłam wydostać się spod tego ciężaru. Przykrywał mnie całą i w pewnym momencie się mu poddałam. Pozwoliłam by ciemność popchała mnie głęboko w dół - tam gdzie nie było smutku, strachu a przede wszystkim tego bólu. Dalej moim zamkniętym oczom pokazywały się sceny z życia. Wiadomość, że ojciec jest gejem i zostawił mnie i matkę dla faceta. Stracona miłość Matta i Tylera, a niespełniona Klausa... i tak całe życie.
Wtedy znowu o nim pomyślałam. Klaus. A może jednak jeszcze na mnie czeka? A Stefan? Mama?
Wraz z ta ostatnią myślą pojawiła się tęsknota. Bliscy. Mam jeszcze bliskich.
Posiadam jeszcze przecież dobre i wspaniałe wspomnienia! Poczułam coś dziwnego. Zaczęłam intensywniej myśleć o tych lepszych epizodach mojego życia:
Enzo, Stefan, Klaus...  Mama, Bonnie, Elena...
Odwaga, współczucie, pomoc, sympatia.
Coś przebiło się przez gęstwinę ciemności. Chyba światło. Tak. Wąski promyk zbawiennego słońca. Napieram na mrok. Nie walczę z nim, tylko po prostu się mu opieram. Nie zdołam go udźwignąć, więc staram się to wszystko przetrwać. Sekunda po sekundzie. Minuta po minucie i godzina po godzinie. Nie wiem ile czasu minęło mi na myśleniu i rozpamiętywaniu tego co w moim życiu było dobre.
Szalał we mnie pożar. Ogień, który spalił mnie z zewnątrz, przeniósł się teraz do wewnątrz. Chce mi się krzyczeć. Błagać kogoś by zabił tą część mnie, która przetrwała i przeniosła się do tego beznadziejnego miejsca.
Pożar szalał dalej. Z każdą chwilą pochłaniał nowy kawałek mnie. Zaczęłam rozwijać w sobie nową zdolność jego doświadczania, zwiększoną wrażliwość, dzięki której mogłam docenić każdy przenikający mnie płomień z osobna.
Chyba dzięki temu zaczęłam unosić się ku górze.
Znowu wpłynęłam w strefę bólu i tęsknoty. Chciałam jak najszybciej ją opuścić. Szybko! Myśl pozytywnie! Twoje życie to nie tylko przemoc, morderstwa, ból i strach. To także szczęście i radość.
Nie pozwól zgnieść się przez te negatywne uczucia, doznania i wydarzenia. Lekko wbiłam się w górę. Znalazłam się chyba w centrum tej ,,strefy bólu,, . Tu było najtrudniej. Wszystkie pozytywne emocje gdzieś uleciały i kiedy miałam stoczyć się na samo dno tej otchłani, tym razem bezpowrotnie, pomyślałam o pewnym zdarzeniu.
O lesie i chwili słabości.
Czucie w rękach powróciło, a z nim umiejętność poruszania nogami.
O pocałunkach.
Poczułam jak zaczyna bić moje do tej pory skamieniałe i zimne serce.
O dniu pełnym czystej miłości.
Do ust napłynęła krew, pozwalając im wykonać ruch.
O tej ,,nocy,, z Klausem.
Mózg mi się rozjaśnił i wtedy poczułam to coś. Odwagę i chęć przezwyciężenia tego okropnego bólu.
SIŁĘ na wydostanie się stąd. W jednym momencie skupiłam całą swoją moc przetrwania w jednym miejscu - sercu - i użyłam jej przeciwko mojemu oprawcy. Ból nawet się nie zachwiał. Postanowiłam, że spróbuję mocniej. Wtedy... coś w nim pękło. Złamał się i ugiął pod ciężarem mej broni - odwagi i chęci wrócenia do bliskich. Poczułam, że dam radę. Ostateczny cios zadałam mu wspomnieniem o dziecku. Zrobiłam to wszystko dla niej. By ją uratować. Tak na prawdę nie boję się śmierci.
To ona powinna bać się mnie.
Wtedy uderzyło mnie światło. Wbiło się tak głęboko, że jednym ruchem przeszyło mi serce i inne narządy.
Wypełzłam do góry. Wydostałam się z tej przeklętej ciemności o własnych siłach. Czerpiąc moc i energię z rzeczy jakie mi tylko pozostały, a mianowicie z miłości i odwagi.
Stanęłam na nogach, na świeżo skoszonym trawniku i obejrzałam się za siebie. Miejsce zupełnie mi obce.
- Hej. - woła ktoś nagle. Znam ten głos... - Tu jesteśmy! - rzuca ze zniecierpliwieniem. -  Wreszcie ktoś kto będzie mnie bardziej irytował od ciebie Bonnie. - wtedy obracam się w stronę skąd dochodzi głos i widzę moją przyjaciółkę uczepioną ręki Damona.



____________________________________________________________

Hey. ;-) Wreszcie nowe opowiadanie. Od razu mówię, że końcówka jest niedopracowana. Pewnie jaz zwykle pełno błędów. :-/ Staram się sprawdzać pisownię, ale czasem znajdzie się coś czego ja nie dostrzegłam. Myślę, że do długości tego opowiadania nie można się przyczepić. xD Mogę Wam zdradzić, że teraz chwilowo Caroline wyłącza się z narracji, a wchodzą inne osoby. Następne opowiadanie gdzieś koło piątku 12 grudnia - na luziku, po sprawdzianach. Życzcie mi szczęścia. xD We wtorek mam cz. humanistyczną, środa to przyrodnicze, a czwartek - niemiecki. Oby mi wyszło.

Jak zawsze proszę o komentarze. Dają mi one satysfakcję i motor do tworzenia i wymyślania kolejnych przygód Caroline. Na cały nadchodzący tydzień życzę dużo uśmiechu :)

kqenn kqenn

12 komentarzy:

  1. Nie obraż sie ale to chyba twoje najogorsze opowiadanie. Większość omijałam bo nawet mnie nie obchodzilo a Klaus wyszedł jak jakaś ciepła klucha i wtraciłaś wracanie do zywych. Nie jest złe ale jak na cb mogło byc lepiej. Takie super opowiadania piszesz ze mamy teraz wymagania :) Powodzenia na testach i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi tam się podobało ;> Serio ! Cieszę się że piszesz coraz dłuższe i nie wiem czemu doszukujesz się tu błędów bo ja się nigdzie nie doszukałam :D Jak zwykle rozdział bardzo ciekawy z dużą dawką akcji ! Szacuneczek :* Teraz to się dopiero będzie działo. I fajnie by było gdyby w końcu pojawiło się trochę Klaroline <3 Życzę weny i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ! Również życzę powodzenia sobie jak i tobie, ponieważ jutro też pisze testy ;/ / @kreatywnatakbardzo

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzie jest nowe? A opowiadanie jak zwykle boskie

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie fajny rozdział super opisałaś uczucia Klausa i Caroline czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ahhhh to było piękne <33 Nie rozumiem komentarza, że to twoje najgorsze opowiadanie....Ppwiem szczerze nawet się wzruszylam juz troche w oczach mi lezka szalala...Jestes fenomenalna <33 Nawet nie zwracam uwagi na bledy , bo przy twoich opowiadaniach nawet ich nie widze <3 Czekam na następny rozdzial!!* Ciekawe co bd z Caro, Bon-Bon i Damonem xD hah Ciekawe czy bd Kai to zo w TVD a moze ich pierwotni uratuja xD Nie moge się doczekac<33 Kochammm to jak piszesz xD
    Tvd-holiczka/gandaTVD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miły komentarz :D Szkoda że z anonima xD. W każdym bądź razie jeszcze raz dziękuję i informuję, że jutro pod wieczór dodam następną część. :)

      Usuń
  6. Jezu! Chce więcej <3 Jest 14 , a mialo byc koło 12 . No , szybciutko to pisz bo sie niecierpliwie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy kolejna czesc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jutro xD C: Nie idę do szkoły to będę miała czas napisać coś długiego xD

      Usuń
    2. Jutro jest dzisiaj . Czekam , czekam :3

      Usuń
    3. no foch...

      Usuń
  8. http://www.spoilertv.com/2014/12/usd-poll-best-cw-couple.html?m=1 Zagłosujcie na Klausa i Caroline <3

    OdpowiedzUsuń