sobota, 1 listopada 2014

Op. 6 (cd.) - Stefan

Boli mnie głowa. Zanim otwieram oczy próbuję przypomnieć sobie co zrobiłem i gdzie poszedłem.
Tak. Dziewczyny miały zaglądnąć do barów, a ja pobiec do tego miejsca, o którym mówiła Elena. Do lasu, do leśniczówki. Ból z tyłu głowy powoduje, że ociągam się jeszcze z decyzją o otwarciu oczu. Tępy i pulsujący sprawia, że leżę jeszcze chwilę bez ruchu. Mam więc sekundkę na wytężenie moich pozostałych zmysłów.
Słyszę radio. Jakieś 5 metrów ode mnie. Bardzo niewyraźnie, przez szum i inne zakłócenia, słyszę prezenterkę wiadomości. Jestem pewnie na miejscu. W dodatku w budynku. Jeśli tu miało miejsce to zabójstwo to czemu ot tak gra tu radio? Nie powinno roić się tu od policji, techników sądowych, patologów, antropologów i tego typu fachowców? Dziwne.
Wytężam swój niezawodny węch. Tak, dałbym sobie głowę uciąć, że jestem w jakimś pomieszczeniu. Czuję dom. Stary, drewniany dom. Gdzieś jeszcze przebija się do mnie nutka świeżego powietrza. Las. To by się zgadzało. Leśniczówka na skraju lasu. Wciągam tą woń jeszcze raz.
I wtedy czuję.
Kogoś.
Człowieka.
Mój wampirzy węch nigdy nie przeoczyłby tego zapachu. Czuję doskonale skórę tego człowieka. Pachnie magnolią. W takim razie to chyba kobieta.
Pod sobą czuję twardą posadzkę.
Otwórz te oczy złamasie! - myślę.
Kiedy to robię, nie mogą przyzwyczaić się do rażącego światła. Spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Jakiś ciemności, mordercy przyczajonego w cieniu, w kącie.
- Dobry wieczór.
Kiedy oczy przyzwyczajają mi się do panującej tu jasności, widzę kto się do mnie zwraca.
Kobieta w średnim wieku, mało atrakcyjna, wyniszczona. Mam się odezwać? - biję się z myślami.
- Przepraszam za głowę. Przestraszyłam się i uderzyłam. Myślałam, że wraca. Dobra, nieważne. Ktoś inny. Tego cholernego radia nie da się wyłączyć. - mówi chaotycznie.
Pocieram obolałe miejsce i szykuję się do wstania z podłogi.
- Proszę, nie wstawaj. - macha szybko. - Boję się. Nie wiem czy ty też ...
Jednak wstaję. Powoli, delikatnie. Pokazuję jej że jestem daleko i w żaden sposób jej nie dosięgnę. Uspokajam i powoli opuszczam ręce.
- Okey. Spokojnie. Kompletnie nie wiem o co chodzi z tym kimś. - robię krok do niej.
- Nie podchodź ! - wydaje rozpaczliwy jęk. - Powiedz po co tu przyszedłeś i z kim. - rozgląda się niepewnie po pokoju. Stoi tu tylko brudne, zakurzone biurko. Mini lodówka, już stara i zardzewiała, z otworzonymi na oścież drzwiczkami i krzesło. Kobieta właśnie się o nie opiera. Stoi w rogu pomieszczenia. Nerwowo patrzy to na mnie, to przez najbliższe okno, na zewnątrz.
- Jestem Stefan. - czuję, że mogę jej zaufać. - Jestem sam. Przyszedłem tu z ciekawości. Po prostu widziałem w ostatnich wiadomościach informację o zabójstwie. Podobno to wydarzyło się tu.
- Tak. - wchodzi mi w słowo. - Widziałam to. Biedna dziewczyna. Będziemy następni. Tylko wróci. - w jej oczach narasta panika. Widzę w nich strach.
- Kto? Kto to jest? Współpracujmy a na pewno się stąd wydostaniemy. - chcę dodać jej ulgi.
Trafiony! Sprawiam, że kobieta zaczyna zachowywać się racjonalnie.
- J...jestem Zendaya. Przechodziłam tędy i też z ciekawości zaglądnęłam. W ostatnim momencie ukryłam się tutaj. - stopą wskazuje idealnie zamaskowaną klapę w podłodze. - To morderca. Kiedy było już po wszystkim chciałam uciec. Odczekałam porządną chwilę i wyszłam. Wtedy usłyszałam ciebie.
- Uznałaś że wrócił? Wzięłaś go za mnie.
- Tak. Dopiero potem zdałam sobie sprawę z tego, że dość poważnie uderzyłam zupełnie niewinnego człowieka. Wiem kto jest prawdziwym mordercą bo widziałam go przez szpary w podłodze. - wypatruje czegoś za oknem. - On zaraz tu będzie!
- Zgaś światło! - nakazuję jej natychmiastowo. - Zaufaj mi! - dodaję by się nie bała.
Po chwili posłusznie gasi to rażące oświetlenie. Pokonuję wtedy dystans jaki dzielił mnie od niej i łapię ją za rękę. Ta podskakuje i chce się wyrwać, ale wtedy oboje zauważamy światła samochodu przebijające się przez gęstwinę drzew.
- To on. To już koniec. Zrobi z nami to samo co z nią!
- Proszę. Cicho! - kładę dłoń na jej suchych i spragnionych wody wargach. - Będzie dobrze. Pod żadnym pozorem się nie odzywaj. Chodź. - zaczynam ciągnąć ją do drzwi. - Tylko cicho. - szepczę.
Dawno zgasił silnik. Słyszę już jego kroki na kostce przed miejscem zbrodni. Sięga po klamkę, a my stoimy. W ciągu dosłownie 4 sekund: otwiera drzwi, widzi mnie i ją, widzę, że się boi, łapię go za szyję, czuję kursującą tam i z powrotem krew, pokusa jest wielka, rzucam nim o ścianę. Wybiegając z Zenday'ą słyszę jego jęk i łamane kości.
- Chodź. - mówię i to jej wystarcza. Łapie mnie za rękę (Zaufała. Cieszę się) i w ludzkim tępe biegniemy do centrum.

______________________________________________________________

Do następnego opowiadania wymagam 2 komentarzy. Jest o wiele łatwiej bo odznaczyłam funkcję z wprowadzaniem tego kodu. To opowiadanie jest częścią dalszą opowiadania 6. Tym razem opowiada Stefan. Zapraszam do zakładki ,,bohaterowie'' . Za 5 minut pojawi się tam postać Trevora i Zenday'i. Może też coś ,,zaspojleruję'' odnośnie następnych bohaterów. xdd A i w tym opowiadaniu chciałam być trochę taka chaotyczna. Wiecie, że mężczyźni mają inny sposób wysławiania się. Nie są tak wylewni itd. Chciałam to uwzględnić.
Mogę wam zdradzić, że od tej pory będzie się dużo działo !!! <3 xD
Buziaki kochani i do napisania ! ;D

kqenn kqenn 


6 komentarzy:

  1. Super opowiadanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Pisz dalej, już nie mogę się doczekać kiedy pojawi się Klaus <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też ze zniecierpliwieniem czekam na Klausa <3. Swietna notka

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy pojawi się Klaus?<3 a rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział kochana *.* Ja również nie mogę się doczekać Klausa ;3 <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham, kocham, kocham i czekam na wątek Klaroline <333

    OdpowiedzUsuń