poniedziałek, 15 września 2014

Op. 5 - Caroline

Po dobrej godzinie jazdy przez opustoszałą szosę, trafiliśmy do sąsiadującego z Mistic Falls miasteczka. Było już późne popołudnie kiedy shelby Damona wjechało do Lewiston.
Szybko odnaleźliśmy przydrożny motel i za pomocą hipnozy załatwiłam nam lokum.
Pokój, w którym mieliśmy się zatrzymać do następnego popołudnia był, lekko mówiąc, zaniedbany. Zakurzony parapet i poplamiony dywan. Jedynie pościel była świeża. Trzy cienkie łóżka znajdowały się po jednej stronie ściany, natomiast wejście do łazienki i mały telewizor po drugiej. Elena zajęła to środkowe.
- Dobra, mamy 24 godziny na to by czegoś się dowiedzieć. - Stefan usiadł na łóżku znajdującym się najbliżej drzwi.- Myślę, że warto pójść do najbardziej zatłoczonych miejsc. Wiecie, tam gdzie są ludzie, są też wampiry. A co za tym idzie - i czarownice. O to nam chodzi. Tak?  - Kiwnął do nas głową.
- Tak. - Odpowiedziałyśmy jednocześnie. - Proponuję pochodzić po barach, dyskotekach i jakiś głównych placach. Tam może coś być. - Dodałam i siadłam na trzecim, ostatnim łóżku, zaraz obok okna. - Odwiedzimy z Eleną wszystkie tutejsze bary. Popytamy. - Powiedziałam patrząc na zewnątrz. Nasz pokój znajduje się chyba w najdalej położonym skrzydle budynku, bo przez okno widzę tylko skrawek polany. Reszta to las.
- Dobra. A ty Stefan? - Elena wreszcie zaczęła zadawać pytania.
- W takim razie ja pójdę wszędzie indziej. - Chwilę się do niej uśmiechał.
Podchodzę do telewizora i włączam pierwszy kanał. Akurat lecą wiadomości.:
,, ... to tam doszło dziś do okrutnego morderstwa. - obok prezenterki pojawił się obraz. - Zwłoki
zostały tak zmaltretowane, że do tej pory trwa analiza płci ofiary. Z dotychczasowych oględzin
wynika, że zamordowana osoba, była przed śmiercią poddawana wielorakim torturom.
Wykorzystana seksualnie i brutalnie pobita, zmarła prawdopodobnie przez wykrwawienie się.
Z tego wynika, że mamy do czynienia z wyjątko... ''. - Wyłączyłam odbiornik. Nie miałam ochoty tego słuchać.
- Znam tamto miejsce. - Wyszeptała niespodziewanie Elena. - Byłam tam kilka razy z ... Damonem. -
Widziałam jak ciężko było jej wymówić to imię. - To stara chata, jakiś rodzaj leśniczówki niedaleko stąd. - Przeniosła wzrok z podłogi na Stefana.
- Zaglądnę tam.
- Tylko uważaj.
- Dobrze. - Klepnął ją po ramieniu i wstał. - Zaczynamy?
- Tak.
Potem szybko wyszłam do łazienki i przeglądnęłam się w lustrze. Kiedy wróciłam do pokoju, Stefana już nie było.
- Idziemy?
- Ehe.
Otworzyłam drzwi i wyszłyśmy na zewnątrz. Zaraz potem naszym celem stał się bar po przeciwnej
stronie ulicy.
- Bez hipnozy raczej się nie obejdzie.
Wzruszyła ramionami.
Przeszłyśmy przez jezdnię i od razu skierowałyśmy się do budynku. Weszłyśmy do środka i mijając po drodze kilku nawalonych kolesi, siadłyśmy przy ladzie.
W tym czasie kiedy Elena zamawiała nam po drinku, odwróciłam się na ruchomym stołku i oceniłam wystrój baru. Stwierdziłam, że jest w miarę nieźle urządzony. Podobnie jak w Misstic Grill jest gdzie usiąść, pograć w bilarda. Cała powierzchnia lokalu została świetnie zaplanowana. Małą scenę umieszczono naprzeciwko nas. Wokoło niej dużo stolików i krzeseł. Dalej pod ścianą małe, czerwone kanapy dodają całości smaku.
Odwróciłam się z powrotem do przyjaciółki. Barman, a raczej młody chłopaczek zdążył nalać już dwa kieliszki jakiegoś, zamówionego przez Elenę trunku.
- Od kiedy to młodzież może pracować w barach? - Powiedziałam biorąc kieliszek w dłoń.
- Yy... - Wydał się być lekko zmieszany. - Ja już dawno po osiemnastce. - Rozluźnił się.
- Co? - Szczerze mnie zaskoczył. - Elena? Nie prawda, że on wygląda na jakieś 16, 17 lat?
- No. - Odpowiedziała krótko, ale widząc moją złą minę dodała pospiesznie. - Ehe. Nie wygląda na więcej.- Lekko się uśmiechnęła. Tak. Elena się uśmiechnęła. To dobry znak. Kontynuujmy - pomyślałam.
- Mam 26 lat dziewczyny. - Wybuchnął śmiechem. - Trevor, miło mi. - Podał rękę najpierw Elenie, potem mi. Kiedy dotknęłam jego dłoń zauważam, że spod długiego rękawa koszuli wystaje znajoma bransoletka. Aha. Wtajemniczony? Czy też nosi ją nie wiedząc nic o jej właściwościach?
- Elena.
- Caroline.
- Jeszcze jedna kolejka? Na koszt firmy. - Podniósł jedną brew.
- Jak na koszt firmy to dawaj. - Popatrzyłam szybko na towarzyszkę i wskazałam jej wejście do toalet.
- Chodź do toalety. - Świetnie podłapała moją wskazówkę.
- Okey, zaraz wracam Trevor.
Po wejściu do ubikacji upewniłyśmy się, że nikogo nie ma w żadnej kabinie i zatrzymałyśmy się przy umywalkach.
- Ma bransoletkę z werbeną. - Rzuciłam.
- Też to zauważyłaś? Myślisz, że nosi ją przez przypadek? - Widziałam, że przyjaciółka zaczyna działać. Wreszcie.
- Co zrobimy? Spytać prosto, dlaczego ją nosi? - Zaproponowałam.
- Nie. A jak okaże się, że nie wie i to tylko czysty przypadek? Może dowiemy się od niego jeszcze czegoś. Jeśli uznamy, że blefuje, zaczaimy się na niego kiedy skończy pracę.
- Świetny pomysł.- Momentalnie otworzyłam ręką drzwi na salę. Minęłyśmy jakieś 6 stolików i byłyśmy już na miejscu. Siadłyśmy a Trevor położył na ladzie nowo nalany alkohol.
- Jesteście tu chyba nowe, prawda? Nigdy wcześniej was tu nie widziałem. - Popatrzył z zaciekawieniem.
- Jesteśmy tu tylko przejazdem. Wiesz. Zrobiłyśmy sobie taki mały, babski, tygodniowy wypad. - Odwzajemniłam spojrzenie. - Są tu organizowane jakieś imprezy? Bo może byśmy jeszcze przed wyjazdem tu wpadły. - Nie bardzo umiem kłamać, więc dla efektu szturchnęłam Elenę łokciem.
- Tak, są. Powiedziałbym, że nawet mnóstwo. Tylko nie tutaj. - Potarł dłonią tył głowy. - Są organizowane w klubie przecznicę stąd, ale radzę wam tam nie iść. Szczególnie po zmroku. Kręcą się tam dziwne typy. Jeszcze by wam coś zrobili. - Przysunął się bardziej w naszą stronę i oparł ręką o blat. - Niektórzy stamtąd nie wracają.
- Nic nam nie będzie. - Elena smutno się uśmiechnęła.
- Jak chcecie, ale ja nie polecam.
Nastała chwila niezręcznej ciszy. W końcu przełamałam lody i powiedziałam:
- Kiedy kończysz?
- Co? Ja? ...Pracę?
- Tak. - Uśmiechnęłam się zalotnie.
- Yy ja, ja - Zaczął się jąkać. - Jakoś po 23.
- To wpadniemy po ciebie przed imprezą. - Kończę rozmowę i kładę na ladzie należną kwotę za te wszystkie kieliszki. - Do zobaczenia. - Ześlizguję się z krzesła i przechylam szklaneczkę by ją opróżnić. W ślad za mną poszła Elena. Kiedy tylko połknęłam napój, mój przełyk i żołądek zapalił się. Alkohol stał się lawą, która paliła teraz moje narządy wewnętrzne. Poczułam jak policzki mi różowieją i stają się gorące. Popatrzyłam na Elenę. Z jej miny wywnioskowałam, że czuje to samo. Mogłabym przysiąc, że słyszę, że coś w środku nas skwierczy.
Werbena.
Cholera jasna.
Z wielkim trudem uśmiechnęłam się jeszcze do barmana i rzuciłam ochryple i cicho:
- Musimy się jeszcze spotkać.
Potem razem z wypalonymi gardłami i krtaniami wyszłyśmy z tego przeklętego baru. Chwila przerwy. Bez słowa udałyśmy się do naszego tymczasowego mieszkanka by zebrać trochę sił. Wydawało się, że droga do niego trwała wieczność. Z każdym krokiem ból stawał się coraz mocniejszy. Jakby werbena stopniowo zajmowała cały organizm. Od dołu do góry. Doszłam na miejsce tylko dlatego, że podtrzymywała mnie myśl, że to minie. To tylko chwilowy stan Caroline.
Po chwili obie leżałyśmy już w swoich łóżkach.
Obie z piekącym bólem w klatce piersiowej i niemiłym mrowieniem w kończynach.
Obie obmyślające plan jak dorwać Trevora.

                                                          * * *
Idę spać. Dzięki temu odpocznę. - Myślę jeszcze. Potem wpadam w otchłań snów. Niekończącej się fantazji. Krainy, w której wszystko jest możliwe. Na początku to czarna dziura. Przepaść. Spadam w nią. Wymachuje ostro nogami i rękami, ale to mnie nie ratuje. Mimo, że jestem w zasadzie nieśmiertelna boję się, że upadek, który zaraz nastąpi, będzie moim ostatnim. Jednak po chwili przyzwyczajam się trochę do tego stanu. Wyobrażam sobie, że lecę. Niespodziewanie czerń tunelu, zmienia się w coraz jaśniejszy kolor. Najpierw ciemnoszary. Po chwili szary. Aż wreszcie jasnoszary. Potem pojawia się biel. W jednym momencie przed oczami ukazuje mi się jakby filmowa taśma. Widzę jakiś poród i małe dziecko. Później blond dziewczynkę. Dopiero kiedy staje się nastolatką rozpoznaję kto to jest. To ja ćwicząc taneczne ruchy cheerleaderek, całując mojego pierwszego chłopaka. Później patrzę na ciut starszą mnie: na moją przyjaźń ze Stefanem, na smutek pozostawiony po stracie najbliższych i kończąc na pikantnej scenie z Klausem. Kiedy już myślę, że to koniec pojawiają się przede mną kolejne obrazki. Tym razem żadnego z nich nie pamiętam. Nic takiego się jeszcze nie wydarzyło.
Dopiero po chwili uświadamiam sobie to co powiedziałam.
Jeszcze się nie wydarzyło.
Czy to jest możliwe? Jak historia i co ważniejsze przyszłość człowieka, no dobra, wampira, może mu się pokazać w śnie?! Co to była za werbena? Najwyraźniej jakaś halucynogenna.
Obrazki dalej się pokazują. Każdy przedstawia jakąś krótką scenkę. Widzę właśnie Bonnie. Co ciekawe, trzyma za rękę Damona. Ale to nie jest byle uścisk. Bije z niego zaufanie, przyjaźń aż w końcu dostrzegam w tym wszystkim      miłość?! To ostatnie słowo nie chce mi przejść przez myśl. To co dosypał do tej pieprzonej whiskey czy co to było, musiało być mega mocne. Większych bzdur w życiu nie widziałam. To co teraz oglądałam nie mogło, ani nie może się wydarzyć! Ten sen wcale nie jest odpoczynkiem.
Nagle pojawia się następny obraz. Czarne pomieszczenie z czarnym masywnym stołem, na którym coś leży. Może raczej ktoś. To nagi mężczyzna. Dość wysoki. Jego nogi zwisają bezwładnie ze stołu. Jest cały umazany krwią. Odruchowo chcę mu pomóc i podchodzę bliżej obrazka, a wtedy przenoszę się jakby w tamto miejsce. Całe ciało ma poranione. Krew w kilku miejscach zdążyła już skrzepnąć. Jednak w pozostałych dalej wylewa się z ran. To ciało jest mi jakoś bliskie. Znam tego kogoś. Idealnie wyrzeźbiona klatka piersiowa, ramiona, uda. Machinalnie spoglądam na twarz tego człowieka. Nie widzę jej, gdyż zasłania mi ją jakaś maska. Szybko podchodzę i zrzucam ją z ciała.
Niemożliwe.
To niemożliwe.
Jeszcze nigdy czegoś takiego nie poczułam. Nawet kiedy umarł mi ojciec.
Moje serce się rozpadło. Rozpadło na kilka milionów małych, ostrych kawałeczków, które wbiły się miękko w pozostałe narządy mojego ciała. Stoję sparaliżowana strachem i bólem. Chce mi się krzyczeć. Upadam na kolana. Straciłam czucie w całym ciele. Nie wyłączę uczuć. Chcę cierpieć i tęsknić za jedyną, prawdziwą miłością mojego życia.
Chcę czuć.

Cierpienie.

Smutek.

Żal.

Tęsknotę.

Miłość do

Klausa.


Jeśli istniałoby piekło na Ziemi, to tak właśnie by wyglądało.
To, że jego już nie ma, przyprawia  mnie najpierw o zawroty głowy, potem o mdłości.
Potrzebuję go!
Koniec z nim to koniec ze mną.
Szukam czegoś drewnianego.
Z mokrymi od łez dłońmi podczołguję się do jego zwłok.
Nie patrzę na to, że jego bezwładne ciało ląduje na ziemi, kiedy ja wyrywam jedną nogę od tego czarnego, masywnego stołu.
Postrzępionym, ostrym końcem kołka celuję sobie w miejsce, gdzie jeszcze 5 minut temu miałam serce, a gdzie jest teraz milion drobnych szkiełek.
Uderzam.
Drewno wbija się we mnie zaskakująco miękko.
Kieruję wzrok na Klausa.
To ostatnie co widzę zanim zapada ciemność.



                                                            

                                                                     * * *

Obudziłam się z niewiarygodnym krzykiem. Widocznie moje gardło zdążyło się zregenerować i struny głosowe działają już w jak najlepszym porządku. Gwałtownie siadłam na tym niewygodnym łóżku. Od razu popatrzyłam na Elenę. Ona też miała koszmary? - Wnioskuję, gdyż widzę, że podobnie jak ja, siedzi wystraszona na łóżku. Na zewnątrz jest zupełnie ciemno. Z czasem, jak się uspokajam zaczynam szukać telefonu. Grr... przecież go nie wzięłam! Na ścianie też nic nie ma. Która godzina do cholery?
- Która godzina? - Pytam w końcu Elenę.
- Przed 23.
- Ty też miałaś koszmary, czy tylko ja cię obudziłam?
- Miałam. Wstałam zaraz przed tobą. - Wygląda na szczerze zmartwioną.
- Co ci się śniło? - Pytam bez ogródek.
- Śnił mi się Stefan i ty. A tobie?
- Ja jak byłam mała, potem starsza, potem Stefan, D...Damon, Bonnie i ...
- I ...? - Przygląda się ciekawie.
- I Klaus. To było starszne!
Otwieram szeroko oczy jednocześnie załamując ręce. Chwilę potem myślę już o czymś innym. Co robić dalej? Nie chcemy chyba tracić czasu, siedząc tutaj i opowiadając sobie nasze koszmary.
- Idziemy po Trevora? - Pytam podnosząc brew i lekko się uśmiechając.
- Po tym co zrobił z moim gardłem?  Chętnie. - Wstaje z łóżka i poprawia zmierzwione włosy. - Tylko się przebiorę. - Otwiera szybko pakowaną torbę, z podstawowym ekwipunkiem dla nas dwóch i chwyta do ręki szare jeansy, bieliznę i biały, czysty podkoszulek. Idę w jej ślady i biorę podobnie, tylko że zamiast podkoszulka, czarną bluzkę z długim rękawem. Elena pierwsza wchodzi do łazienki. Ja z przygotowanymi ciuchami siadam na jej łóżku i włączam telewizor. Zatrzymuję się na trzecim kanale, gdzie leci jakiś film akcji w typie: ,,zabili go i uciekł,, . Dobre 10 minut śledzę jak ten niby niezniszczalny mężczyzna śmiga między autami, skacze po dachach, bije się z dziesięcioma chłopa, nie odnosząc przy tym ani jednej rany. No normalnie komedia. Potem z łazienki wychodzi Elena. Wygląda bosko. Z włosów uformowała ciasny kok. Jedynie kilka pojedynczych pasemek zlatuje jej to tu, to tam z czubka głowy. Wstaję a wtedy ona podchodzi i siada tam gdzie ja poprzednio. Biorę ręcznik zamykam drzwi do łazienki i od razu widzę swoje odbicie w zamazanym lustrze. Nie wyglądam aż tak źle. Porządna kąpiel potrafi zdziałać cuda.
Ciuchy i bieliznę przerzucam przez szklane drzwiczki do kabiny prysznica. Stare rzucam niedbale w kąt malutkiej łazieneczki i wchodzę pod prysznic. Strumień gorącej wody kieruję najpierw na plecy i ramiona. Cudowne uczucie. Żelem obsmarowuję całe moje ciało. Później ciepłymi strugami wody zmywam pozostałości piany. Delikatnie obmywam sobie twarz i zawieszam baterię na ściennym uchwycie. Włosy związuję tak jak Elena - w koka. Po wytarciu się miękkim ręcznikiem wkładam na siebie bieliznę i wygodne ciuchy. Patrzę do lustra. Normalnie inna osoba! Uśmiecham się do swojego odbicia i wychodzę. Elena dalej ogląda ten nienormalny film. Ręcznik rzucam wprost pod okno i podchodzę do kuferka stojącego przy szafce nocnej Stefana. Wyjmuję z niego 2 torebki krwi. Jedną podaję przyjaciółce. Pijemy w milczeniu. Puste plastikowe torebki wrzucamy z powrotem do kuferka.
- A więc Trevor kończy koło 23? - Elena popatrzyła na zegarek.- Jest za dwie. Jeśli się pospieszymy to dorwiemy tego cwaniaczka.
- Już nie mogę się doczekać.
Zamykamy nasz pokój i wampirzym tempie biegniemy pod pracę barmana.

__________________________________________________________

Już na początku mówię, że opowiadanie ma niesprawdzone błędy i powtórzenia wyrazowe. A o interpunkcji nawet nie wspomnę ;0 Jestem strasznie samokrytyczna i nie podoba mi się, że popełniam te ostatnie. ;-(
Opowiadanie wyszło ze strasznymmmm opóźnieniem  ......
Nie miałam czasu na pisanie.
No, ale co do opowiadania: Wiem, że Mistic Falls to miasteczko stworzone na potrzeby serialu, ale dzięki czarodziejskiemu wujkowi google określiłam jakoś mniej więcej jego położenie xd (Coś wyczytałam z onetu, coś ze stron poświęconych TVD) I dopasowałam do tego Lewiston, małe miasteczko, teren - coś podobnego do Mistic. (No to to już wyjaśnione) ;)
Stefan poszedł na poszukiwanie tej ,,leśniczówki,, xd. A Elena i Caroline próbują odszukać coś istotnego, co pomogłoby im sprowadzić przyjaciół z powrotem.
Jestem z siebie strasznie zadowolona (z kawałka kiedy Caroline widzi w śnie kogoś martwego, a tym kimś okazuje się Klaus) . Pisząc to sama się wzruszyłam xd. Hehe... XD To na tyle. Następne POSTARAM SIĘ napisać do niedzieli. A i muszę się pochwalić, że jadę w piątek na ,,miasto 44,, ;0 Do napisania? XD Nie wiem... W każdym bądź razie - pozdrawiam :) kqenn















4 komentarze:

  1. Przeczytałam wszystkie części, ale komentarz zostawię właśnie tutaj. Zaniemówiłam, na prawdę. Bardzo podoba mi się unikalność Twoich opowiadań, oraz to jak idealnie przedstawiasz postacie z serialu. Czytając Twoje zapiski wyobrażam sobie w głowie, że tak właśnie to by wyglądało w serialu, tak właśnie powiedziałaby Caroline i tak właśnie postąpiłby miły barman z branzoletką z werbeną. Wow, wow i jeszcze raz wielkie wow! Jestem zachwycona i nie potrafię napisać nic więcej niż wyrwane słowa, serio, jestem pełna podziwu! Nie zwracam tak na prawdę uwagi na błędy, bo czyta mi się tak dobrze, że nie widzę tych drobnych błędów. Nie bądź wobec siebie taka krytyczna, bo opowiadania idą Ci świetnie! Chętnie posklejałabym sobie je wszystkie, zapisała w dokumencie i miała własną książkę ''Okiem Caroline'' WOW! <3
    Powodzenia w dalszym pisaniu, trzymam kciuki i będę zaglądać na pewno!:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie Ci dziękuję ! ;3 Nie miałam jeszcze tak miłego (i myślę, że szczerego xD) komentarza. :) Jutro lub w sobotę pojawi się następne opowiadanie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja Ci dziękuję za to jak piszesz, za to jak potrafisz poprzez słowa pokazać zupełnie inną rzeczywistość, a wciąż pokazywać nam serial. Powinnaś pojechać na plan i pokazać im to opowiadanie, niech robią z tego odcinki!

      Usuń
  3. Dobra robota :)
    /Klaus

    OdpowiedzUsuń