- Jak? Teraz? Zaraz? - spytał zaskoczony. - Niech jeszcze odpocznie. Sama widzisz, jak ona to wszystko znosi. - Stefan wskazał ręką na Elenę.
- Tak, zaraz. Jak tylko się obudzi. Ruszymy przed siebie, w poszukiwaniu jakiejś starej wiedźmy, która potrafi ściągnąć naszych znajomych z powrotem na ten świat. Zaczynamy działać okey? Widziałam, że mój przyjaciel nad czymś się zastanawia. Miał zamyślony wyraz twarzy.
- Pojedziemy autem Damona. W moim się nie pomieścimy. - potarł dłonią zmartwione czoło.- Bierzemy tylko Elenę. Matt i Jeremy zostają. - Zamknął delikatnie drzwi do sypialni, gdzie spała Elena i wziął mnie za rękę. Minęliśmy dwie sypialnie i garderobę po czym zeszliśmy na dół. Na parterze w ogromnym domu Salvatorów było jeszcze ciemniej i pochmurniej niż zwykle. Puściłam Stefana i siadłam w fotelu obok zgaszonego kominka. On podszedł do barku i chwycił w jedną dłoń dużą butlę whisky, w drugą dwie literatki. W jednej sekundzie znalazł się przy mnie, siadł na sofie i otworzył trunek. Nie piłam często alkoholu, ale też od niego nie stroniłam. Było widać, że Stefan potrzebuje sobie usiąść, odpocząć, napić się i porozmawiać z kimś bliskim. Dlatego nie protestowałam, kiedy lał mi porządne 3/4 szklanki złocistego napoju. Sobie też nie żałował. Stukliśmy się szklankami. Pomyślałam, że przed naszą podróżą muszę załatwić kilka spraw.
- Wypiję i wychodzę. Wpadnę do Matt'a i Jeremiego. Powiem im co planujemy. - Przerwałam w końcu ciszę.
- Tak, koniecznie. Powiedz im, że jedziemy tylko my i Elena. Nie ma szans, że któryś pojedzie z nami.- Odpowiedział szybko. Zapiął ostatni guzik koszuli i jeszcze wyżej podwinął rękawy. Moim zdaniem koszule nie były przeznaczone dla niego. Fakt, dodawały mu powagi, lat... ale w białym, zwykłym podkoszulku był o wiele bardziej pociągający. Zaśmiałam się cicho. Jak mogłam myśleć o czymś takim, kiedy w około mnie wszyscy są smutni?
- Co? - Spytał zaskoczony. Widząc, że kręcę wymijająco głową spytał ponownie. - No co? Powiedz.Też bym się pośmiał. - Minę miał taką jakby myślał, że śmieję się z niego. Nie było to w pewnym sensie kłamstwem.
- No bo... - Zasłoniłam ręką wstydzące się oczy. - Pomyślałam o tym, że o niebo lepiej wyglądasz w obcisłym podkoszulku. - odchyliłam na chwilkę dłoń i widząc jego zdziwioną minę, zaraz ponownie zakryłam nią twarz. Kontynuowałam. - To nie tak, że źle teraz wyglądasz... Po prostu często ubierasz się tak y... - szukałam odpowiednich słów. - Poważnie. Później, tak jak dawniej z moich ust wylał się potok słów. - Jesteś niezłym ciachem. Stefan! Twój sześciopak nie umywa się do klaty Damona. Ba! Nawet Tyler'a, o Matt'cie nawet nie wspominając. - pociągnęłam ze szklanki spory łyk alkoholu. - Nigdy ci o tym nie mówiłam, ale jak tylko pojawiłeś się w naszej szkole powiedziałam Elenie: ,, Ja go zaklepuję. Zobaczysz, że z nim będę'' . Wiesz jak jej zazdrościłam, kiedy zaczęliście ze sobą kręcić? Pewnego razu nawet się o ciebie pokłóciłyśmy. - Odchyliłam dwa palce i patrzyłam na jego reakcję. Zaczął się uśmiechać więc pomyślałam, że będę nawijać dalej. - A kiedy okazało się, że idziecie razem na bal. Już nie wiem z jakiej okazji on był, ale to był BAL. A dla mnie to coś ważnego. To myślałam, że mnie coś trafi. Stefan Salvatore miał być chłopakiem uroczej i jakże skromnej Caroline! - Zaśmiałam się. On z resztą też. W prawdzie cicho, ale szczerze.
- Nigdy mi tego nie mówiłaś! Najlepsza na świecie organizatorka bali, kochała się w tym nudziarzu? - Spytał unosząc brew. Nie zwróciłam uwagi na to, że opróżnił już swoją szklankę. Wstał i poszedł odłożyć ją i butlę na miejsce. - Jeśli już się tak zwierzamy... - obrócił się gwałtownie i uśmiechnął. - ... to muszę przyznać, że był taki czas, że mi się ... podobałaś. - puścił mi oczko.
W jednym momencie znalazłam się przy nim i kopnęłam go w tyłek. Od razu odłożyłam też szklankę z niedopitym trunkiem.
- O ty! Teraz ci się nie podobam? Ej... - Już miałam udać obrażoną i kierować się do wyjścia, kiedy chwycił mnie za ramię i przytulił. - Jesteś dla mnie bardzo ważna. Tyle razy mnie uratowałaś. Jesteś najlepszą osobą jaką do tej pory spotkałem. Nikt tak jak ty nie potrafi kochać, współczuć, pomóc... - Delikatnie się ode mnie odsunął i pocałował w policzek. - Jesteś dla mnie jak siostra. Kocham cię. - Powiedział, a z kącika jego lewego oka pociekła łza. Widząc to złapałam go obiema dłońmi za twarz i patrząc prosto w oczy odparłam.
- Ja też Stefan. Ja też. Kocham cię... bracie. - Nie powstrzymywałam już łez. Co chwilę jedna kropelka spływała to z jednego, to z drugiego końca oka, by potem z policzka spaść i wchłonąć się w bawełnianą bluzkę. Koniec płaczu na dziś, pomyślałam po chwili. Muszę wyrobić się z wszystkim nim Elena wstanie. Jeszcze raz przytuliłam się do mojego przyjaciela... brata i zaczęłam iść w stronę drzwi. - Wrócę za godzinę. Odwiedzę chłopaków i mamę. - Przełknęłam ślinę. Na raz zrobiło mi się głupio. Śmiałam się i żartowałam podczas gdy moja mama leży w szpitalu...
- Właśnie, pozdrów mamę. - Powiedział.
Doszłam już prawie do drzwi, kiedy zawołał ponownie.
- Caroline? .
Obróciłam się zdziwiona i trochę zniecierpliwiona.
- Tak? - Spytałam.
- A ty wyglądasz olśniewająco w sukniach od pewnego pierwotnego. - Splótł ręce na piersi i uśmiechnął się łobuzersko.
Wystawiłam mu język i obróciłam się w stronę wyjścia. Kiedy otworzyłam drzwi z ust wyrwało mi się ciche westchnięcie. To chyba to uczucie. Tak. To ... to tęsknota.
- Do zobaczenia. - Rzuciłam przez ramię i wyszłam na dwór. Na świat. Na słońce. Chwilowo uciekłam od smutku, bólu i tej niechcianej... tęsknoty.
________________________________________________________________
:) Drugie opowiadanie. Udało mi się chyba napisać więcej niż poprzednio. Powyżej mogą pojawić się błędy interpunkcyjne. Nie wiedziałam także, czy lepiej będzie napisać Matta, Tylera czy Matt'a itp. Wybrałam tą drugą opcję. (To i poprzednie opowiadanie pisałam w czasie przeszłym. Jakby Caroline wspominała dzień, dni przed wyjazdem, poszukiwaniami. Gdybym gdzieś zrobiła błąd typu: (zamiast) Powiedział , (to) Mówi - szybko mi o tym napiszcie. ;D. Powoli zaczynam się rozkręcać. xd.
Mam już początek 3 opowiadania.
Ale uwaga: 3 opowiadanie dodam kiedy pod tym lub pod poprzednim postem będzie łącznie 10 komentarzy. :) Chcę dokładnie wiedzieć co się Wam podoba a co nie. Chcenie więcej dialogów? A może opisów? Widzieliście jakieś błędy? Piszcie. Pozdrawiam kqenn. ;p
wtorek, 26 sierpnia 2014
czwartek, 21 sierpnia 2014
Op. 1 - Caroline
Po tym jak Bonnie umarła, a Damon nie powrócił, Elena się załamała. Ani ja, ani nawet Stefan nie potrafiliśmy jej pocieszyć. Nic nie pomagało. Straciła nadzieję już następnego dnia. Nie mogła spać. A nawet kiedy udało się jej zasnąć miotały nią senne koszmary. Krzyczała i płakała przez sen. Dopiero teraz mogłam stwierdzić, że Damon był jej prawdziwą miłością. Oczywiście mogliśmy zaoszczędzić jej tego bólu. Była w takim stanie, że wystarczyłyby 2 słowa wypowiedziane przez któreś z nas - ,,wyłącz to''. Nie było to jednak wyjście. Nie mogliśmy postąpić tak jak Damon. Powtórnie zmieniłaby się w potwora. Musiała przez to przejść.
- Proszę Damon. Wróć. Tak bardzo cię kocham. - łkała. - Nie możesz mi tego robić. Nie widzisz, że cierpię? Sprawiasz mi ból! - machnęła ręką tak, że prawie uderzyła siedzącego obok niej Stefana.
- Ciii ... - pogłaskał ją po głowie po czym wstał i podszedł do mnie. Stałam w progu przypatrując się temu smutnemu obrazkowi.
- Wreszcie zasnęła. No... Jeśli można to nazwać snem. - wskazał dziewczynę z potarganymi włosami, z kropelkami potu na czole. - Obwinia się za to, że nie wrócił. Zupełnie tego nie rozumiem. To ja jestem temu winny. - zacisnął pięść i oparł się o framugę drzwi, tyłem do sypialni. Dołączyłam do niego i wyszłam na korytarz.
- Jeszcze ty?! Może też zaczniesz płakać, krzyczeć i wić się podczas snu wołając imię brata? Stefan! To nie twoja wina. Stało się. Pomimo tego iż nie cierpiałam Damona, oddałabym wszystko by sprowadzić go tu teraz z powrotem. Tak jak Bonnie. Myślisz, że mnie to wszystko nie rusza? Nie wiesz, że wewnątrz się rozpadam. Tak. Rozpadam. Straciłam już tak wielu bliskich. A teraz jeszcze oni! - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. Niemal krzyczałam.- W barze prawie zginęła mi mama! - załamał mi się głos. - Wiesz co jest najgorsze? To, że ja: Caroline Forbs , coraz częściej myślę, o tym przed czym chcemy teraz uchronić Elenę. - po policzkach zaczęły płynąć mi łzy.
- Nie możesz Caroline! - ściągnął brwi i patrzył na mnie z takim bólem, że odwróciłam wzrok. - Nie możesz pozbawić się uczuć! Masz mamę, mnie, Elenę, Matt'a, Tylera. Nawet Klau... - nie dokończył bo mu przerwałam.
- Wiem! Powiedziałam ,,myślę,, a nie że to zrobię. Wiesz dlaczego jeszcze tego nie uczyniłam? Bo mam nadzieję. Wierzę, że powrócą. Wierzę, że będzie tak jak dawniej. Wierzę, że jeszcze usłyszę te ociekające sarkazmem teksty Damona. - zdobyłam się na nikły uśmiech. Podciągnęłam spodnie i poprawiłam bluzkę. - Musimy coś zrobić. Musimy zacząć działać! Już teraz. Zanim będzie za późno. - zbiłam dłonie w pięści i z zaciętym wyrazem twarzy popatrzyłam na przyjaciela. Otworzył usta, jednak jego głos usłyszałam po ponad minucie.
- Masz rację Caroline. Jak zawsze. Nie poddamy się. Co? Będziemy szukać sposobu, aby ich tu ściągnąć z powrotem. - sięgnął po moją malutką, w porównaniu do jego, dłoń. - Miejmy nadzieję. - powiedział i przyciągnął mnie do siebie. W uścisku staliśmy ponad 5 minut. W ciszy. Słyszeliśmy tylko swoje miarowe oddechy, przyśpieszone bicie dwóch serc i mówiącą przez sen Elenę. Kocham go pomyślałam. Jak starszego brata. Razem ściągniemy ich do tej dziury ponownie. - Uśmiechnęłam się i rozluźniłam ramiona. Stanęłam przed Stefanem i powiedziałam:
- No to jedziemy?
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie chciałam zaczynać już od wielkiej miłości pierwotnego do Caroline. Jest masa tego typu blogów (z takimi początkami) . Ja jednak nie chcę żadnego naśladować. Oprócz Caroline i (później także) Klausa , bohaterami tekstów będą także (podobnie jak tu) Stefan, Bonnie, Elena, Damon itd... Zawsze będę pisać w takiej formie - ja jestem Caroline. Chcę pisać w miarę ładne i logiczne opowiadania, dlatego proszę o info. jeśli popełniłabym jakiś błąd (odnośnie bohatera, czyjegoś wyglądu, albo ortograficzny). Umawiam się z Wami - czytelnikami tak: będę dodawać kolejne części, ale proszę o komentarze do nich. Chcę wiedzieć czy warto, czy się podoba. :) Pozdrawiam kqenn.
- Proszę Damon. Wróć. Tak bardzo cię kocham. - łkała. - Nie możesz mi tego robić. Nie widzisz, że cierpię? Sprawiasz mi ból! - machnęła ręką tak, że prawie uderzyła siedzącego obok niej Stefana.
- Ciii ... - pogłaskał ją po głowie po czym wstał i podszedł do mnie. Stałam w progu przypatrując się temu smutnemu obrazkowi.
- Wreszcie zasnęła. No... Jeśli można to nazwać snem. - wskazał dziewczynę z potarganymi włosami, z kropelkami potu na czole. - Obwinia się za to, że nie wrócił. Zupełnie tego nie rozumiem. To ja jestem temu winny. - zacisnął pięść i oparł się o framugę drzwi, tyłem do sypialni. Dołączyłam do niego i wyszłam na korytarz.
- Jeszcze ty?! Może też zaczniesz płakać, krzyczeć i wić się podczas snu wołając imię brata? Stefan! To nie twoja wina. Stało się. Pomimo tego iż nie cierpiałam Damona, oddałabym wszystko by sprowadzić go tu teraz z powrotem. Tak jak Bonnie. Myślisz, że mnie to wszystko nie rusza? Nie wiesz, że wewnątrz się rozpadam. Tak. Rozpadam. Straciłam już tak wielu bliskich. A teraz jeszcze oni! - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. Niemal krzyczałam.- W barze prawie zginęła mi mama! - załamał mi się głos. - Wiesz co jest najgorsze? To, że ja: Caroline Forbs , coraz częściej myślę, o tym przed czym chcemy teraz uchronić Elenę. - po policzkach zaczęły płynąć mi łzy.
- Nie możesz Caroline! - ściągnął brwi i patrzył na mnie z takim bólem, że odwróciłam wzrok. - Nie możesz pozbawić się uczuć! Masz mamę, mnie, Elenę, Matt'a, Tylera. Nawet Klau... - nie dokończył bo mu przerwałam.
- Wiem! Powiedziałam ,,myślę,, a nie że to zrobię. Wiesz dlaczego jeszcze tego nie uczyniłam? Bo mam nadzieję. Wierzę, że powrócą. Wierzę, że będzie tak jak dawniej. Wierzę, że jeszcze usłyszę te ociekające sarkazmem teksty Damona. - zdobyłam się na nikły uśmiech. Podciągnęłam spodnie i poprawiłam bluzkę. - Musimy coś zrobić. Musimy zacząć działać! Już teraz. Zanim będzie za późno. - zbiłam dłonie w pięści i z zaciętym wyrazem twarzy popatrzyłam na przyjaciela. Otworzył usta, jednak jego głos usłyszałam po ponad minucie.
- Masz rację Caroline. Jak zawsze. Nie poddamy się. Co? Będziemy szukać sposobu, aby ich tu ściągnąć z powrotem. - sięgnął po moją malutką, w porównaniu do jego, dłoń. - Miejmy nadzieję. - powiedział i przyciągnął mnie do siebie. W uścisku staliśmy ponad 5 minut. W ciszy. Słyszeliśmy tylko swoje miarowe oddechy, przyśpieszone bicie dwóch serc i mówiącą przez sen Elenę. Kocham go pomyślałam. Jak starszego brata. Razem ściągniemy ich do tej dziury ponownie. - Uśmiechnęłam się i rozluźniłam ramiona. Stanęłam przed Stefanem i powiedziałam:
- No to jedziemy?
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie chciałam zaczynać już od wielkiej miłości pierwotnego do Caroline. Jest masa tego typu blogów (z takimi początkami) . Ja jednak nie chcę żadnego naśladować. Oprócz Caroline i (później także) Klausa , bohaterami tekstów będą także (podobnie jak tu) Stefan, Bonnie, Elena, Damon itd... Zawsze będę pisać w takiej formie - ja jestem Caroline. Chcę pisać w miarę ładne i logiczne opowiadania, dlatego proszę o info. jeśli popełniłabym jakiś błąd (odnośnie bohatera, czyjegoś wyglądu, albo ortograficzny). Umawiam się z Wami - czytelnikami tak: będę dodawać kolejne części, ale proszę o komentarze do nich. Chcę wiedzieć czy warto, czy się podoba. :) Pozdrawiam kqenn.
Subskrybuj:
Posty (Atom)