sobota, 4 kwietnia 2015

Op. 16 - Klaus

Poznaję już te niskie zabudowania. Jeszcze jakieś 2 minuty i będziemy pod jej domem. Mówiąc ,,jej domem,, mam na myśli melinę, w której mieszka Hassiba. O ile mi wiadomo jest Syryjką, która ma u mnie potężny dług wdzięczności. Jakieś 10 lat temu, by uratować jej małą siostrę, zabiłem pięciu moich towarzyszy. Życie tej młodszej nie było dla mnie ważne. Uznałem tylko, że Hassiba i jej magiczne zdolności mogą się jeszcze przydać. I oto jestem. Za 5 minut będę się musiał przed nią płaszczyć. Ja, hybryda i pierwotny - morderca i zarazem wybawiciel jej siostry. W innych okolicznościach słowo ''proszę'' skierowane do czarownicy nie przeszłoby mi przez gardło. Jednak tym razem czuję, że zdanie wyrażające prośbę przyjdzie mi wymówić bez trudu. Przede wszystkim chcę wydostać stamtąd Caroline. Stojąc na światłach obiecuję sobie, że po wszystkim zabiorę ją do mojego domu w Mystic Falls i wszystko wytłumaczę. Należą jej się wyjaśnienia. Potem zrobię dla niej wszystko co tylko będzie chciała. Drugą uwolnioną osobą będzie Damon. Chciałbym by Stefan ze stosunków wróg - wróg przeszedł ze mną choć do stosunków nieznajomy - nieznajomy. Zawsze lepiej jest zaczynać nowe życie od nowych znajomości.
- Jesteśmy na miejscu. - parkuję samochód niedaleko domu czarownicy.
Stefan z wahaniem zagląda za swoje siedzenie.
- Idę, to znaczy idziemy... z tobą.
- Jak chcesz, byleby to dziecko było bezpieczne...
Oho. Albo pomyśli sobie teraz, że jakoś się zmieniam - co wcale prawdą nie jest. Jestem takim samym dupkiem jak wcześniej. I jest mi z tym zajebiście. - albo, jak to mądry Stefan często robi, zacznie rozmyślać.
Po chwili niezręcznej ciszy wysiadam z auta i kieruję się w stronę chaty Hassiby. Idąc gniotę leżącą na chodniku puszkę po jakimś tanim napoju energetycznym. Strasznie tu brudno. Wszędzie jakieś pozgniatane papiery i mnóstwo butelek. Nie wiem czy mieszka tu tylko dla niepoznaki. W każdym razie obraz z zewnątrz gryzie się bardzo z obrazem domu wiedźmy wewnątrz. Tu brudno, tam jak widzę schludnie i czysto. Tu jakoś ponuro ,a tam zdaje się być wesoło i przyjaźnie. Stefan, choć pozwoliłem mu na towarzyszenie mi, powoli wyprowadza mnie z równowagi. Rozumiem, że czuje się niepewnie na tym terenie i w tym miejscu, ale mógłby przestać sunąć za mną jak cień. W dodatku ma Hope na rękach. Nadawałby się na ojca. Pomyślał żeby nie zostawić ją w aucie, do tego ona w ogóle się go nie boi. W momencie kiedy chcę przemierzyć 3 schodki dzielące mnie od drzwi tego domku coś mnie blokuje. Zapora ,,antywampirowa,, - śmieję się w duchu.W takim razie muszę to inaczej załatwić. Rozglądam się za czymś czym mógłbym wykonać celny strzał w okno. Wracam się kilka metrów po owy zgnieciony przeze mnie śmieć. Podnoszę go z niesmakiem i idę z powrotem przed dom czarownicy.
- Poważnie będziesz tym tam rzucał?To ja ci współczuję. - rzekł z politowaniem. Drażni mnie ta jego mina i ton. No nie mogę.
- Widzisz jakieś lepsze rozwiązanie? Bo ja nie. Jak mam jej dać znać, że chcę wejść, kiedy jakiś czar blokuje mi dojście do tej rudery?
- Może zawołaj? - poprawia Hope na rękach.
- Nie dziękuję. Zależy mi na czasie, nie na szybie... A i żeby było wiadomo: Jesteś dla niej miły i sympatyczny. - puszczam do niego oko, by go jeszcze bardziej zirytować.
- Ha! Ty się lepiej martw o siebie. Z nas dwóch to ty jesteś niezrównoważony.
Udaję, że nie słyszę tego ostatniego zdania. Wyginam do tyłu prawą rękę trzymając w niej puszkę i wykonuję spory zamach. Aluminium oczywiście nie rozbiło szyby, ale wywołało zamierzony efekt - hałas. Niespodziewanie szybko w oknie pojawia się jakaś osoba. Dziewczyna, nastolatka, jakieś 16, 17 lat. Krótko ostrzyżona z brązowymi oczami. To musi być ona. Była tym dzieckiem, które kiedyś uratowałem. Oznacza to, że nie pomyliłem adresu. Moje szczęście trwa jednak krótko, bo najwyraźniej przestraszona chowa się powtórnie w głąb pomieszczenia. 2 minuty potem podchodzi znów do szyby by sprawdzić czy dalej stoją tam nieznajomi. Macham ręką. W końcu otwiera jedno z okien.
- Czego pan chce? - wybąkała z zakłopotaniem.
- Wiesz... Ja i mój kolega - tu pokazuję jej stojącego za mną Stefana - nie możemy wejść.
- Jest przecież otwarte... - zastanawia się chwilę. - Chyba, że...
2 sekundy później okno było już zaryglowane, a gruba zasłona zarzucona na szybę. Oho. Dowiedziała się, że rozmawia z wampirami. Jest dobrze poinformowana. No, ale nie będę stał tu przez wieczność. Tym bardziej, że liczy się każda minuta.
- Hassiba! - wołam tak, że na szyi pojawiają mi się żyły.
Zaczynam nerwowo krążyć tam i z powrotem. Stefan i Hope wyraźnie się już niecierpliwią. Dziecko wierci się niespokojnie na rękach swojej nowej niańki, z kolei ona podobnie jak ja zaczyna nerwowo dreptać w tym samym miejscu.
- No i gdzie ta twoja znajoma? Chyba o tobie zapomniała. - Stefan przewraca oczami. Łapie Hope jedną ręką, a drugą podciąga lepiej spodnie. Szybko sprawdza godzinę na zegarku w telefonie. - Już powinniśmy załatwiać tą sprawę. A co jeśli ona nam nie pomoże?
- Pomogę.
Najpierw usłyszeliśmy głos, potem otworzyły się drzwi. W korytarzu stanęła Hassiba - jedna z najpotężniejszych czarownic na tym kontynencie.
- Sądzę, że mogę wam zaufać i was tu wpuścić.
Powoli kiwam głową. Ta dobiegająca 40 kobieta potrafi czytać w myślach. Wie, że nie jesteśmy tu w złych zamiarach. Gestem zachęca nas byśmy weszli do domu.
- Niklaus... Mogę się tak do ciebie zwracać prawda? - odwraca się i idzie w głąb swojej chaty. Nie zostaje nam nic prócz marsz za nią. Po reakcji Stefana od razu wiedziałem, że pierwszy nie pójdzie. Wolał zapewnić bezpieczeństwo Hope na tyłach. Może to i dobrze, że jest taki opiekuńczy. - Tak. Dobrze jest mieć kogoś takiego przy boku. O ile mi wiadomo nie jesteście braćmi?
- Raczej wrogami, których połączyła jedna sprawa. - teraz odzywa się Stefan.
- No tak. Zdarzają się w życiu sytuacje, które ludzi jednoczą. Nawet najgorsi wrogowie stają się wtedy przyjaciółmi.
Zapada cisza. Minutę później jesteśmy w pokoju gościnnym, tym z wcześniej zaryglowanym oknem. Tak jak mówiłem: rudera z zewnątrz, przytulny dom wewnątrz. Dwie kanapy, trzy fotele, mały stolik do kawy. Na prawo w kącie kręte schody. Każda ściana pokryta niezłą kwiecistą tapetą. Do tego pełno tu fotografii. Zdjęć przedstawiających różne elementy przyrody jest tu tak samo dużo jak pamiątek ukazujących prawdopodobnie rodzinę Hassiby. Meble, czyli dwie komody, szafa i barek są w stylu wiktoriańskim. Podoba mi się tu. Mimo niewielkich rozmiarów pomieszczenie jest bardzo gustownie urządzone, tak jak lubię. Nie ulegam urokowi miękkim obiciom foteli i zostaję w pozycji stojącej, kiedy mój tymczasowy partner siada entuzjastycznie z Hope na sofie.
- Widzisz? Powinieneś brać przykład z tego twojego towarzysza. On zna się na ludziach. Patrzył jak się zachowuję. Obserwował nawet to w jaki sposób idę. Czy jestem zdenerwowana itd. W końcu stwierdził, że jestem jak na pierwszy rzut oka całkiem ładna i normalna. Potem na wszelki wypadek obmyślił plan ucieczki, w którym uwzględnił, że zaklęcie przy drzwiach może was stąd nie wypuścić...
- Przepraszam za niego. - postanawiam sobie, że już więcej tego szympansa nigdzie nie zabiorę.
- Jaki znowu szympans? W porządku facet i tyle! - czarownicę wyraźnie rozbawił mój wewnętrzny głos.
- Jak? - wyrywa się Stefanowi przez lekko rozchylone usta.
- Hassiba potrafi czytać w myślach. - tłumaczę.
- Nie łaskaw było o tym wcześniej wspomnieć? - zaczyna się na mnie krzywo patrzeć. Marszczy czoło i poprawia Hope na rękach. O nieszczęście! Proszę... nie wspominaj na głos nic o Hope. Pewnie już na zewnątrz słyszałaś moje myśli, więc tak - tak to moje dziecko. Wiem, coś niesamowitego... Nie mów, mu o tym. To skomplikowane.
Stefan nie jest chyba taki głupi. Stwierdzam, że on jest mądry. Bardzo inteligentny chłopak. Domyślił się, że przekazuję czarownicy w myślach jakieś poufne informacje, bo ta pokiwała porozumiewawczo głową i szybko zaczęła rozmawiać o czymś innym.
- Z daleka jedziecie? - pytanie kieruje bardziej do Stefana, ale widząc że jest o te tajemnice na nią i na mnie zły, zdaniem celuje we mnie.
- Nie, z Mystic Falls.
- O! Sheila, Abby, Bonnie... Bennettówny! No, no, no! To z czym mi wy tu przychodzicie?! Przecież macie swoje dobre i mocne czarownice. 
- Przecież już pani wie. - odzywa się kulturalny Stefano. 
- Po pierwsze nie nazywaj mnie panią! Jestem Hassiba. Czy to nie postarza Stefanie? - puszcza do niego oko. Na jego twarzy pojawia się zaraz dziwne zakłopotanie. Dobra, mniejsza z tym.
- Dokładnie Klaus, nie o to chodzi. Niestety wiem co się im przydarzyło. Jednak waszą skierowaną do mnie prośbę chciałabym usłyszeć z waszych ust, nie z myśli. 
Wrócę do domu z połową wampirów z Mystic Falls i nie nadszarpniętą dumą, tylko całkowitym jej brakiem! Postaram się to potem jakoś zrekompensować, np. wprowadzając powtórnie despotyczne rządy. To będzie fajne. Niech wiedzą, że Klaus wrócił. Hassiba pominęła chyba moje wywody.
- No czekam Niklausie.
- Więc... Może powiem to jak leci, bez zbytniego dobierania wielkich słów. Mam kłopot. Wielki problem. Przeze mnie zginęła bardzo bliska mi osoba. Chciałbym ją ponownie sprowadzić. 
- Plus Bonnie Bennett i Damon Salvatore. 
- Ale wiecie, że to zaklęcie jest bardzo mocne i wiąże się z konsekwencjami?
- Tak, oczywiście, tylko... ja bez tej osoby nie mogę tak jakby prawidłowo funkcjonować. - zmuszam się do szczerości w obecności Stefana. 
- Rozumiem. To Caroline. Twoja miłość od pierwszego wejrzenia. - kobieta z zewnątrz poważna w środku wydaje się być moim problemem mocno ubawiona. Eh... Tylko się nie irytuj. Nie wpadaj w gniew. - mówię sam do siebie, kiedy zalewa mnie fala gorąca. Nie robi mi się tak wcale od wspomnienia imienia mojej ukochanej, ale od słów jakich użyła wiedźma. Czy to nie brzmi jakbym był słaby? 
- Nie. To znaczy, że ktoś porządny, potrafi z istoty nieporządnej i potwornej zrobić kompletnie inną osobę. To jest wpływ drogi Niklausie. Wpływ istoty dobrej na złą. Ona musi być bardzo dobra, mimo że jest tym wampirem. Muszę ją kiedyś poznać. Pomogę wam. Pamiętajcie tylko, że będą tego konsekwencje. Będzie inaczej. - mówi tajemniczo.
Macham na to ręką czym daję jej do zrozumienia aby się pospieszyła. Chcę mieć już Caroline przy sobie. Chciałbym od razu ją przytulić i pocałować.
- Jeszcze nie zaczęłam, a ty już o całowaniu! - uśmiecha się. 
Stefan patrzy na mnie z politowaniem, a ja staram się już nic nie myśleć. Więcej mnie już nie oczerni. 
- W takim razie zaczynamy. Siostro! Przynieś sól i 5 świec. - woła w stronę innego pomieszczenia. - Proszę abyście mi nie przeszkadzali, kiedy będę wymawiała zaklęcie. Ty Stefan lepiej wyjdź. Boję się o dziecko. Ty Niklaus możesz zostać. - kontynuuje dopiero wtedy kiedy Stefan jest za drzwiami. - Wiesz, że są tam też inni którzy ci umarli? Wykonam to zaklęcie tylko raz. Spłacę tak swój dług. Więcej ulgi nie będzie. Będziemy kwita i nie ukrywam - chcę mieć z tobą święty spokój. Po prostu się ciebie obawiam. Zabrać tylko Damona, Bonnie i Caroline? - pyta stanowczo.
- Tak... raczej tak... Mogłabyś sprowadzić tu jeszcze Kola.
- W porządku. A jak wygląda ta twoja Caroline? 
- Długie, lekko falowane blond włosy. Jasna cera, wysoka i szczupła. Piękna, uparta i sympatyczna córka szeryf. 
W tym czasie młoda dziewczyna, która wcześniej zamknęła przed nami okno pewnie wkroczyła do pokoju i rozstawiła świece oraz utworzyła krąg z rozsypanej soli.
- Okey, po wymówieniu zaklęcia zniknę na jakieś 5 minut. Każda nasza minuta to w tamtym świecie jakaś godzina, więc kiedy wrócę bądź tak łaskawy i przygotuj mi coś do picia. - puszcza do mnie oko i zaczyna wymawiać zaklęcie. 
- Amare reditum... amares anima.
Potem znika. Ja zostaje sam na sam z nastolatką, którą ocaliłem kiedy była mała. Nie zaczynam rozmowy. Siedzę w ciszy i zaczynam przygotowywać się do spotkania z Caroline.

____________________________________________________________________
Cześć. Post wreszcie się ukazał. Następny rozdział będzie bardzo miły. ;-) Trzymajcie kciuki za moje testy (Mam od 21 do 23 kwietnia spr. gimnazjalisty). Potem posty co tydzień lub nawet 2 razy w tygodniu!!! ;* Buziaki i do napisania ! XD





7 komentarzy:

  1. bardzo ciekawy rozdział :D i chyba aż nie wytrzymam do 23 kwietnia :( Nie mogę się doczekać jak Caroline i Klaus się spotkają, bo co jak co ale czekam na to od dawna :) Mam nadzieje ze wszystko pojdzie w dobrym kierunku :D Tak sie teraz zastanawiam co Caro powie na Hope i czy Klaus wgl jej powie. Wyglad widze tez nowy i bardzo mi sie podoba <3 Sama robilas? Bo tak sie sklada ze ja rowniez mam zamiar zaczac przygode z blogiem, a nie za bardzo wiem jak sie za to zabrac ;)/ @divergentforever16

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wygląd bloga zawdzięczam jakiejś dziewczynie, która takie blogowe szablony wykonuje. Musisz poszperać. Ja nie jestem do końca zadowolona z tego wyglądu. To jest taki hm... przejściowy wygląd. Chcę znaleźć inny szablon z bardziej wymodzonym menu, jaśniejszym tłem i oczywiście ze zdjęciami Caroline i Niklausa ! :D

      Usuń
  2. Super rozdział w ogóle to rozdziały pisane z perspektywy Klausa są boskie urocze jest to jak zależy mu na Caroline czekam na ich spotkanie tylko obawiam się tych konsekwencji ,ale mam nadzieje ,że wszystko będzie dobrze i Klaus zrobi to co pomyślał ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Ktoś pisał niżej, że jest jakoś go rozmiękczyłam - z czym w ogóle się nie zgadzam! XD Nie! Klaus wygląda i zachowuje się jak dupek, ale kto wie? Może wewnątrz przeżywa wszystko jeszcze bardziej niż inni? :D A co do konsekwencji ... Ooooo będzie się działo ! XDD

      Usuń
  3. Rozdział boski <3 Czekam na następny ;3 Tylko trochę boję się tych konsekwencji w końcu każda magia ma swoją cenę .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! xD Będzie się działo! :D Konsekwencje będą za jakieś 3 opowiadania :DD

      Usuń